For Your Pleasure

For Your Pleasure

Thursday, September 22, 2016

***

Rozmyslam nad rozpadem malzenstwa Brada i Angeliny. Nie jestem po stronie zadnego z nich, ale choc jestem kobieta, ciezko mi sie zdobyc na solidarnosc jajnikow w tym przypadku. Na miejscu Brada Pitta ucieklabym gdzie pieprz rosnie od nawiedzonej, apodyktycznej, glodzacej sie kobiety z obsesja na punkcie adoptowania niekonczacej sie liczby wszelkiej masci dzieci. Niestety, swiat juz jest tak ulozony, ze mezczyzni zostawiaja brzydsze kobiety dla ladniejszych, a Jennifer Anniston, niezaleznie od czasu spedzanego na katorgach w silowni, diet i robionych na zamowienie fryzur, miala i ma nienachalna urode, talent tez przecietny. Tak juz jest, dlatego moja gruba szefowa ma chlopa kucharza, a jej cudna szwagierka capnela i poslubila dobrze zarabiajacego specjaliste IT. Obie wygladaja na pogodzone z losem, natomiast w przypadku Brangeliny czas bolesnie zweryfikowal i pokazal, jak bardzo niedobrana byla to para. Angie rozwalila zwiazek Brada i Jen, na zasadzie 'moge miec kazdego faceta', Brad sie rzucil na nia jak glodny pies na szynke, bo jak takiej podarowac, a i tak gowno z tego wyszlo. Smutne.


Saturday, September 17, 2016

***

Drugi juz raz w tym roku zawitalam do Irlandii na zaproszenie Dublinii, ktora, jak zwykle, zorganizowala wyprawe i niestrudzenie kierowala pojazdem mechanicznym :) Dziewczyny wszystko juz opisaly gdzie bylysmy i co widzialysmy. Ja od siebie moge dodac pare osobistych spostrzezen. Przede wszystkim, w porownaniu z majem bylo niesamowiecie wrecz zielono, kolor trawy na rowniutenko przystrzyzonym trawniku w ogrodach Youghal byl zaiste szmaragdowy i to pomimo chmur (a moze dzieki nim...). Bylo rownie wietrznie i to jest dla mnie glowny mankament irlandzkiej pogody. Nie deszcz, czy ziab a wlasnie uporczywy wicher, w Cobh sciskalam torebke obiema recami, co by nie odfrunela w sina dal, wraz z gotowka w euro i innymi precozjami. Bylysmy we trzy i wszyscy dawali nam znizki ('family ticket ?' 'are you students?'), zamiast nas rznac na kase. Najkosztowniejszy okazal sie wstep do destylarni Jameson w Middleton, aczkolwiek byl on wart 16 Euro - choc whisky nie lubie, irlandzka bardzo mi podeszla (kazda inna przypomina mi mieszanke wymiocin z pasta do drewnianych podlog). W naszych sklepach mozna dostac tylko standardowego Jamesona, a jest tyle jego wariantow, wliczajac taki o aromacie ziaren kawy i kakao! Mam nadzieje, ze kiedys uda mi sie tego pokosztowac.

Ze wszystkich moich dotychczasowych wizyt w Irlandii ta byla najbardziej edukacyjna. Poza wspomnianym whisky tour odwiedzilysmy miedzy inymi STATUJE Kennediego w New Ross. Tam spostrzeglam taka oto, podniosla mysl autorstwa JFK: 



Przy latarni Hook panowala piknikowa atmosfera, fruwaly balony, biegala dziatwa i nade wszystko mozna bylo sobie polazic po kamieniach i porobic tysiac zdjec wodzie, patrzac, jak fale sie przelewaja przez skaly tworzac mini wodospady:




Jeste dzieckiem gor, wiec kazda wizyta nad morzem czy oceanem ma dla mnie w sobie cos magicznego...




Jak mam wybierac miedzy Youghal a Cobh, wybieram Cobh zdecydowanie, Youghal bylo w sobotnie popoludnie puste, jakies posepne, a szkoda, ma ciekawe polozenie i ladne widoki:




W Cobh natomiast triathlon, rozentuzjazmowana gawiedz, skupieni kolarze, a w tle najprawdziwsze palmy:




Opactwo Tintern Abbey przepieknie polozone wsrod lasow (kosciol jak zwykle polasil sie na najlepszy kasek) i towarzyszacy mu ogrod zachwycilo mnie feeria barw. Choc to wrzesien, kwiaty kwitly jak szalone, dostrzeglysmy nawet poziomki...




Zazdroszcze ludziom mieszkajacy w okolicy naszego B&B ciszy i spokoju. Z braku wyzszych budynkow wieczorne niebo prezentowalo sie w pelnej okazalosci i moglam z okna samochodu pogapic sie na gwiazdy, ktorych normalnie nigdy nie widuje, bo sa zasloniete przez domy i przycmione swiatlem ulicznych latarn. Bardzo mile przezycie.

Kolejny skrawek irlandzkiej ziemi zaliczony :) Teraz marzy mi sie Szkocja, gdzie ongis bylam przez moment i nawet kilka tygodni byczylam sie w Edynburgu. Rozmyslam na Glasgow, jako baza wypadowa w Highlands, ale biore tez pod uwage Inverness, dokad mam loty z Londynu i ktore byloby baza nieskonczenie ladniejsza. Wyprawa musi jednak zaczekac do przyszlej wiosny. W miedzyczasie pocieszam sie widokami z serialu 'Shetland', jednoczesnie czytajac jednak z ksiazek cyklu szetlandzkiego Ann Cleeves. Obyczajowo - kryminalne historie z dziwnym, hermetycznym spoleczenstwem w tle, wolno rozwijajaca sie fabula, bezkresne niebo i takiez morze. Tam tez kiedys dotre, najchetniej podczas bialych nocy, zwanych przez lokalsow 'simmer dim'. Jedziemy ? :)


http://res.cloudinary.com/uktv/image/upload/b_rgb:000000,w_654,c_fill,q_90,h_367/v1458555415/jeqwuqpmxndgtlxpwctw.jpg