For Your Pleasure

For Your Pleasure

Sunday, November 29, 2015

***

Na Olfaktoria.pl - Ekskluzywny blog o perfumach i stylu zycia - trafilam pare miesiecy temu szukajac blogow i stron o tematyce zapachowej. Wiecej tam o stylu szeroko pojetym, selektywnych kosmetykach, bo tylko takich autorka uzywa (jakaz to selektywnosc skoro z kazdej wolnoclowki czy drogerii wylewaja sie tony mazidel ? Niewazne...), najlepszych i najgorszych silowniach w Warszawie i tak dalej. Skupialam sie na perfumach wiec nawet nie zauwazylam wpisu, ktory w ostatnim czasie niezle zamieszal w blogosferze tudziez You Tube, wszystko to dzieki wrzucie na Pudelka, bez ktorej zamieszania chyba by nie bylo :)

http://www.olfaktoria.pl/2014/08/8-cech-idealnego-faceta/

Tytul mowi sam za siebie, u gory przystojny jak zawsze George Clooney wiec juz jakby mamy pewien obraz tego, co za chwile przeczytamy. Gdyby post byl opatrzony wizerunkiem brooklynskiego hipstera z gitara akustyczna pod pacha te 10 cech zapewne wygladalo by zgola inaczej.

1. Wiek. Olfaktoria uznaje tylko mezczyzn starszych o co najmniej 10 lat, argumentujac, ze sa oni dojrzalsi zyciowo (jak sie dowiadujemy z kolejnych cech, sa tez po prostu ustawieni materialnie; jesli nie sa, nalezy ich wzorem starozytnych Spartan zrzucic ze skaly).

Jak mialam 20 - pare lat, tez mnie pociagali o 10 lat starsi panowie. Niestety, zaden z nich nie okazal sie nadzwyczaj dojrzaly, a tylko jeden byl w jakichs 50 % "ustawiony". Im sama jestem starsza, tym mniej mi imponuja 50 latkowie, czesciej za to mnie irytuja pogladami rodem ze sredniowiecza, mizoginizmem oraz tym, ze nie wiedza co to Bluetooth, Spotify czy BitTorrent. Doswiadczenie i madrosc zyciowa w ich przypadku sprowadza sie na ogol do uciazliwych rozwodow i bulenia kasy na pazerne byle zony i takiez dzieci. Znam takiego, co ma czworke (dzieci, nie zon). Omijam szerokim lukiem. Podobnie z takimi, co udaja chodzace Wikipedie. No litosci...

2. Ambicja. Olfaktoria bierze pod uwage tylko tych, co dorobili sie wlasnym sumptem, odrzucajac przedstawicieli intratnego zawodu 'syn'.

Po prostu chce kasiastego, ale zeby sie bogaty tatus nie wtracal :) Calkiem sprytne, bo przeciaz na 100 % beda wtracac sie byle alimentowane zony, dzieci i kochanki. Starsi zamozni tak maja...

3. Przedsiebiorczosc. Delikwenci na etacie odpadaja. Przyszly Olfaktorius musi miec wlasna dzialalnosc. Co ze specjalistami pracujacymi na kontraktach ? Dziwne kryterium...

4. Zarobki. To przytocze w calosci:

Pochodną przedsiębiorczości są zarobki. Facet musi zarabiać:
  • ponadprzeciętnie
  • oraz więcej ode mnie
W przeciwnym razie nie będę go szanować. Mężczyzna musi mi bowiem imponować. Facet zarabiający mało lub mniej ode mnie to nieudacznik, koniec kropka.

 Nie dowiadujemy sie niestety, co oznacza ponadprzecietnie oraz ile to jest wiecej od zarobkow Olfaktorii zatem ciezko sie ustosunkowac do tego wymagania. W warunkach polskiej emigracji w UK, gdzie, wnoszac z lektory licznych forow obrotny nasz rodak zarabia jakies £2000 miesiecznie na reke a jego partnerka zazwyczaj polowe mniej, zaimponowanie niewiascie wydaje sie byc nietrudnym zadaniem. W Polsce, gdzie od wielu pokolen mezczyzni to niezaradna kupa pijacego nieszczescia, sprostanie wymaganiom Olfaktorii moze sie okazac nie lada problemem.

5. Gentleman. Przytrzymywanie drzwi itd. To, ze faceci nie przytrzymuja drzwi, to wg Olfaktorii wina feministek, nie rodzicow chamow, ktorzy tych chamow wyhodowali. Jestem jak najbardziej za dobrymi manierami, choc prawda jest taka, ze i szarmancki mezczyzna moze w glebi ducha gardzic kobietami, ktore uwaza za gorszy i glupszy od siebie gatunek.

6. Madrosc. Olfakoria chce kogos lepszego od siebie. Bedzie stanowic doskonale uzupelnienie dla standardowego samca, ktory poszukuje glupszej partnerki, bo wtedy czuje sie niezagrozony i bardziej macho. Kazdemu wedle potrzeb. Co to jednak znaczy byc madrym ? Zjesc encyklopedie ? Dostac doktorat ? Wykiwac fiskusa ? Wywalczyc nizsze alimenty ? Licho wie...

7. Meskosc, czyli tzw. jaja. Idealny mezczyzna mowi, to co mysli i nigdy sie nie obraza. Olfaktoria nienawidzi nianczyc - znow, w polskich warunkach, gdzie od stuleci trwa w najlepsze hodowla obrazalskich maminsynkow, o autentyczne jaja nie jest nie latwo...

8. Wyglad. Bez znaczenia. Czytaj: jak juz ma te wlasna firme, kogo trzeba rabnie drzwiami, kiedy indziej je przytrzyma, glosuje na Korwina, zarabia podaprzecietnie to niech juz ma i te lysine i wiszace brzuszysko. Wszak ja bede piekna za nas dwoje :)

Na koniec najważniejsze: facet musi akceptować to, jaka jestem. Nie może mnie zmieniać w kurę domową czy zamykać w złotej klatce. Mężczyzna powinien być moim wsparciem, mentorem i kołem napędowym w jednym. Umożliwiać mi rozwój i być dla mnie wyzwaniem.

Powyzszy post wzbudzil sporo kontrowersji a nawet agresji w polskim Internecie. Siedem z osmiu wymienionych cech prowadza sie do pieniedzy, ktorych zrodla Olfaktoria upatruje w potencjalnym partnerze. Stawia sprawe jasno, co nalezy docenic, nawet jesli jej podejscie zalatuje 'marital prostitution'. Co ciekawe, jej poglady na temat feminizmu i uwielbienie dla Korwina jakos nie kloca sie z jej pragnieniem rozwoju, niechecia do zlotej klatki. Swoja droga, jestem bardzo ciekawa, na ile Olfaktoria spelnia wymagania swojego targetu...



Saturday, November 28, 2015

***

Podsluchana w pracy, luzno rzucona uwaga miedzy dwoma gentlemanami:

"Rownie dobrze moglbym go sobie w supel zawiazac, jest kompletnie bezuzyteczny"

Ach, te uroki open plan office :) Czlowiek sie mimochodem roznych rzeczy dowiaduje. Moze i lepiej, wiadomo kogo unikac zeby nie skonczyc jak zrozpaczona Samantha:




Saturday, November 21, 2015

***

Od pewnego czasu snuje teoretyczne plany na przepiekna date moich 40-tych urodzin, do ktorych mam jeszcze wprawdzie pare lat, ale lubie sobie na zapas porozmyslac jakbym chciala je uczcic :) Najbardziej by mnie ucieszyla jakas wyprawa, w miejsce egzotyczne ale i nowoczesne, gdyz Dita lubi nowoczesnosc w domu i zagrodzie. Zaden tam trzeci swiat, brud, smrod, tubylcy zalatwiajacy sie gdzie popadnie...wiecie, co mam na mysli. Zle znosze widoczne oznaki biedy, w Lisbonie irytowali mnie bezdomni spiacy w centrum i grzebiacy po smietnikach, a to wszak Europa. W pracy ostatnio trafiaja nam sie projekty zainspirowane lokalizacjami geograficznymi - spedzilam sporo czasu czytajac na Internecie o Yorkshire i jego specjalnosciach dawniej i dzis (lukrecja i rabarbar, ciasto imbirowe, piwo imbirowe), bylo tez sporo zlecen od klientow z Irlandii marzacych o swieczce pachnacej irlandzkim torfem...Ostatnio zas podeslali nam pomysl o nazwie 'Japanese Forest' i jak zwykle zaczelam o tym czytac, bo w pierwszej chwili Japonia wcale mi sie nie kojarzyla z lasami. Jak zaczelam czytac, to tak mnie wciagnelo, ze znalazlam kilkanascie blogow z podrozy tamze, jak rowniez filmy/kanaly na You Tube, m.innymi jeden pochodzacy od mlodego Krakowianina, ktory w Tokyo zalozyl wlasna firme. Vlog interesujacy, ale komentarze pod nimi...zreszta spojrzcie sami:





Well...no comment :D

Wracajac do meritum: Nippon wydaje sie byc idealna destynacja na taka wycieczke, jaka mam na mysli. Jest wiele lokalizacji, jakie chcialabym zwiedzic, ale nie wszystkie sie nadaja na 2 tygodniowy (w porywach 3 tygodniowy, jesli w pracy sie zgodza) samodzielny wyjazd. Po pierwsze, musi byc to miejsce bezpieczne dla samotnej kobiety, takie, gdzie nie bede zaczepiana, molestowana czy potencjalnie zgwalcona przez taksowkarza. Po drugie, musi byc czysto i porzadnie! Nie znosze syfu, brudu, balaganu i chaosu. Po trzecie, musi byc to kraj swietnie skomunikowany, zadne jazdy osiolkami, nedzne marszrutki, autostopy itd. Shinkansen natomiast...Tak, to by mi odpowiadalo:




Nastepne warunki to oczywiscie powody, aby tam w ogole sie tluc, a zatem walory klimatu, natury i kultury.

Dla mnie byloby to cos w rodzaju self-discovery journey, wiec nastawialabym sie przede wszystkim na przyrode, swiatynie shinto i buddyjskie oraz tradycyjne zaulki miast, czas spedzany zas w gwarnych metropoliach ograniczylabym do niezbednego minimum. Zupelnie mnie nie interesuja komiksy, neony i ogolnie ta strona ichniej cywilizacji Z miast po pobieznej lekturze danych internetowych zainteresowalo mnie kojarzace sie wszystkim z bomba atomowa Nagasaki:




Zaskoczylo zas polnocne Hokkaido - to bogactwo kwiatow! Nawet pola lawendy:





Decyzja, kiedy jechac, nie bedzie latwa. Z jednej strony moje urodziny przypadaja na okres kwitnienia sliw i wisni (hurra), niestety zbiegajacy sie tez ze wzmozonym ruchem turystycznym, ktorego apogeum przypada na poczatek maja. Szkoda by bylo przegapic cos tak pieknego:




Z drugiej strony, to jesienia klony sie czerwienia (rym niezamierzony!) i natura oraz wtopione w nia zamki szogunow i swiatynie wygladaja najefektowniej:




Las bambusowy za to zielony przez okragly rok:




Na szczescie do 2019 roku mam troche czasu aby zebrac fundusze - drozyzna w Japonii jest legendarna, ale tez sporo mitow rozsiali ludzie podrozujacy po swiecie z jednym tobolkiem i spiacy na dziko w namiotach. Najdrozsze sa noclegi, zas na pociagi mozna kupic karte turystyczna JR dajac duze oszczednosci i umozliwiajaca szybkie, jak na kraj ciagnacy sie 3000 km z polnocy na poludnie, przemieszczanie sie. Jedzenie 'uliczne' wcale nie jest drogie. Wiadomo, nie bedzie to wycieczka za £500 a raczej za znaczna wielokrotnosc tej kwoty, ale czy 'czterdziecha' nie jest tego warta ? :)

Dwie sprawy ktorych sie obawiam, to dogadanie sie - tubylcy nie mowia ponoc zbyt dobrze po angielsku - oraz narazenie na efekty katastrofy w Fukushima wywolanej przez tsunami w 2011. Jednakowoz rzad tamtejszy juz podjal dzialania, zeby kraj przygotowac na Olimpiade Letnia w 2020, totez mozna sie spodziewac rozbudowy infrastruktury turystycznej i byc moze poprawy pod wzgledem znajomosci angielskiego. Jesli chodzi o promieniowanie, coz, przezylam Czarnobyl wiec jak raz mnie diabli nie wzieli...Umrzec tak czy siak na cos trzeba.

Z alternatywnych pomyslow bralam pod uwage Nowy Jork, ktory jest jednak troche oklepany, trudno mi spotkac kogos, kto by tam nie byl :) Nie chcialabym byc tam sama. Na razie nie przyszlo mi do glowy inne miejsce, gdzie jest bezpiecznie, wygodnie i czlowiek moze spokojnie sobie jezdzic gdzie chce nie bedac meczonym i zaczepianym, a tubylcy sa nienatretni. Jak ktos ma cos do polecenia to prosze proponowac :)

Sunday, November 15, 2015

***

Wczoraj aby nie dac sie przygnebieniu i smutkowi ktory zial z telewizorow, Internetow, prasy i radia zapuscilam sobie 'In Bruges', w ktorym wg mnie najbardziej blyszczy nie Colin Farrel czy jego nieco spokojniejszy towarzysz, a grajacy Harrego, soczyscie klnacy Ralph Fiennes. Brugia jest przepieknie sfotografowana i nie dziwie sie odwiedzajacym ja tlumom.Mam zamiar tam kiedys pojechac. Paryz chyba niepredko sie zisci, choc ode mnie to jakies 3.5 pociagami. Mozna na upartego obskoczyc w jeden dzien. Z drugiej strony, wszyscy kiedys umrzemy wiec nie dajmy sie paranoi, bo bandytom wlasnie o to chodzi, aby nas zastraszyc i sparalizowac. Skadinad zastanawiam sie gdzie sa teraz milosnicy hord atakujacych Europe bez granic, skoro wiadomo juz ze jeden z zamachowcow przesliznal sie do UE pod plaszczykiem migracji ? No, gdzie sa ci obroncy praw czlowieka, gotowi pootwierac granice i nawpuszczac co popadnie ?

Po 'In Bruges' polecialo 'Julie & Julia' z przesympatyczna Amy Adams, ktora potrafi wygladac jak bogini seksu, jak milion dolarow a przynajmniej bardzo pociagajaco, co udowodnila w 'American Hustle':




W 'Julie & Julia' natomiast prezentuje look zgola odmienny i az dziw, ze jedna i ta sama osoba, w koncu ladna i drobna kobietka potrafi sie tak niekorzystnie zaprezentowac. Oczywiscie bylo to podyktowane przez role: Julie za dnia jest szeregowym pracownikiem korporacyjnego boxu, wieczorami stoi przy garach, przypala beef bourguignon i opisuje to wszystko na blogu. Nie bardzo jest sie po co stroic.




Bohaterka przypomina mi troche czasy liceum z polowy lat 90-tych; cztery lata w trampkach i dzinsach z rozszerzanymi nogawkami, bo o dzisiejszym wyborze sklepow stacjonarnych i internetowych moglismy sobie pomarzyc.




Dziewczyna z sasiedztwa, niby schludnie, a nudno.




Kurcze, w sumie jakby mi ktos kazal przez rok gotowac z ponad 700-set przepisow francuskiej kuchni tez bym sie pewnie wbila w jakies dresy...

Podobnej metamorfozie poddano piekna Rosamund Pike w 'Gone Girl'. Wystaczylo zabrac rozjasniane wlosy, zmyc makijaz, zalozyc chustke a la babina z targu i z it girl zrobila sie szara mysz. A to przeciez wciaz ta sama osoba:







Przyklady w druga strone, czyli jak wzrost zamoznosci odbil sie na wygladzie:





Jaki z tego moral ? Geny genami ale nawet najpiekniejszych mozna skutecznie oszpecic brzydkimi stylizacjami, fryzurami, niedobranymi kolorami. Blogerka Olfaktoria by sie z tym nie zgodzila, ona dzieli kobiety (mezczyzn moze tez...) na piekne, zwyczajne i brzydkie i basta :)




Ja przychylam sie jednak do slow Coco Chanel, ktora, sama nie bedac pieknoscia, glosila iz nie ma kobiet brzydkich, sa tylko zaniedbane. Zaniedbane wizualnie, mentalnie, przepracowane i niedoceniane. Jakie wnetrze, takie 'zewnetrze'.


A tak w ogole to:




Amen!



 



Sunday, November 01, 2015

***

Obracamy sie ostatnio w tematach mieszkanowych: jedni kupuja, inni sprzedaja, inni cierpliwie czekaja na wiekszy lokal socjalny, bo dzieci im rosna...Jak to w zyciu. Ja zas od czasu do czasu zerkam na tablice ogloszeniowe, jestem bowiem zainteresowana kupnem mieszkania 2-3 pokojowego w polskim miescie uniwersyteckim, pod wynajem dla studentow badz pracownikow naukowych. Sledze oferty, ogladam ogloszenia i coz widze ? Abstrahujac od cen, widze straszliwy wrecz przeglad zbrodni na estetyce. Co sie zmienilo w polskich mieszkaniach od upadku komuny ? Co zastapilo mebloscianki na wysoki polysk, turecki dywan, paprotke i dziergane koronki pod telewizorem, ewentualnie na (rzadkosc, w dobie plaskich odbiornikow) ?

Wnetrza generalnie podpadaja pod kilka kategorii, lacza je jednak elementy wspolne. Kategorie nazwalabym:

  • babcina; mieszkanie po starszych osobach, podarowane przez komune, dotrwalo do 2015 roku w niezmienionej postaci; posiada swoisty urok dziejow minionych
  • I love IKEA; jak sie latwo domyslic, mieszkanie jest niemal w calosci urzadzone meblami i rekwizytami szwedzkiej sieci
  • Kocham taniosc; tandetne regaly, brzydkie wersalki (mebel w UK nieznany), dziwne dywaniki; bardzo niskobudzetowe i nieprzemyslane
  • Full wypas; jedziemy po bandzie - skrzyzowanie nowojorskiego loftu artystycznego z siedziba krola disco-polo; szare marmury i blysk zlotego kranu w lazience, bar w pokoju dziennym, trafia sie i rura do tanca, sciany udaja gola cegle, pseudo-kominek...a wszystko to na 40 m2

Elementy laczace wszystkie mieszkania to straszliwe polaczenia kolorystyczne. Polacy oszaleli, jak weszly te wszystkie Castoramy i Liroje. 1000 odcieni farb do wyboru ? Zrobmy sraczkowata zolc na jednej scianie, a ostra fuksje na scianie obok. Dywan pstrokaty, narzuta na fotel z jeszcze innej parafii. Migrena gwarantowana. Oprocz tego rzuca sie w oczy zagracenie oraz potencjalne ubostwo intelektualne lokatorow - wiele wnetrz nie posiada choc cwierci regalu na ksiazki, filmy DVD czy nagrania. 

Ogladajac tak prezentujace sie mieszkania trzeba mocno uruchomic wyobraznie aby dostrzec kryjacy sie pod tandeta potencjal... 

 Model 'Babcia spi w kuchni na wersalce' plus obrzydliwy kolor scian...


 Koronka wiecznie zywa...

 Polak kocha czerwien i biel tak na meblach...

 ...jak i na scianach. Co to za mania malowania jednej sciany na kontrastujacy, ciemny i meczacy kolor ?


 Jest dywan, jest paprota!


 
 Na lewo ciapy, na prawo ciapy, wszystko oblane mocnym pomaranczem...



 Straszliwych ciap ciag dalszy, tu w tonacji nude... 





Znow doskonale dobrana kolorystyka...

Dziekujemy Panstwu, dobranoc :)

Za rozjezdzajace sie na wszystkie strony fotografie z gory przepraszam - ja swoje, blogger swoje.