For Your Pleasure

For Your Pleasure

Sunday, April 12, 2015

***

Czas na krociutki update :)

Polecialam na dwa tygodnie do kraju przodkow ratowac nieszczesne uzebienie. Przy okazji 'zaliczylam' Wielkanoc, co bylo fajne o tyle, ze ostatni raz mialam te okazje 10 lat temu. Przeszlam sie swiecic koszyczek - a jakze - co bylo pretekstem do poobserwowania ludu katolickiego w srodowisku naturalnym. Ksiadz dobrodziej odczytal fragment Ewangelii, z ktorej wynikalo, ze mamy sie nie martwic o jadlo i napitek, gdyz Ojciec niebieski wie, czego nam trzeba i jesli bedziemy sie skupiac na sprawach duchowych, reszta bedzie nam 'dodana'. Po tym nastapilo kropienie i tu wazna rada: nigdy nie odkrywajcie koszyczkow, woda swiecona jest straszna pod wzgledem mikrobiologicznym, wszak wszyscy tam maczaja niemyte lapska. W drodze powrotnej zostawilam stowke w spozywczaku, w ten sposob 'dodajac' do wielkanocnego menu zacny zapas pysznej aromatyzowanej wodki Soplica - pobila nawet Lubelska, ktora tez uwielbiam.

Generalnie polskie spoleczenstwo popada w jakis obled dewocyjny. W kioskach Ruchu poznikaly magazyny z golymi babami, za to strasza Franciszki i inne papieskie dewocjonalia. Co i rusz ktos sie okazuje zacietrzewionym prawicowcem vel wojujacym chrzescijaninem, od chlopa przepychajacego rury w lazience do lekarzy. Fryzjerka z przejeciem opowiadala mi, jak to ledwo zdazyla sprzatnac mieszkanie przed koleda... Nawet za komuny nie bylo tak zle, choc wtedy wlasnie w dobrym tonie bylo ostentacyjnie walczyc z ustrojem za pomoca rownie ostentacyjnie wyznawanej religii. Teraz strach wlaczyc telewizor, bo pierwsze co podaja wiadomosci, to informacje o tym, co zrobil albo powiedzial ten, czy inny biskup. Dolozmy do tego walkowany od pieciu lat zamach smolenski i in vitro - tu akurat klechy szantazuja poslow grozba ekskomuniki, jesli ci zaglosuja ZA - oraz wszechobecne reklamy lekow na zgage, watrobe, hemoroidy itd. plus inna debiliade typu celebrity splash i rolnik szuka drugiej zony...No po prostu zgroza. Skoncentrowalam sie przez okres swiateczny na nadrabianiu zaleglosci filmowych, nawet zerkalam na tenis, bo to juz bylo lepsze od doniesien o ksiedzu pedofilu i jego igraszkach na Dominikanie. Ten akurat dostal siedem lat w pierdlu, ale i tak nie przyznaje sie do winy.

Zaczelam ogladac serial House of Cards, na ktory zawsze mialam ochote, odkad po raz pierwszy zobaczylam wielki billboard z Kevinem Spacey na dworcu Waterloo w Londynie. Wpadlam jak sliwka w kompot: Spacey jest fenomenalny jako cyniczny i wyrachowany gracz o wladze w Waszyngtonie, a Robin Wright w roli malzonki w niczym mu nie ustepuje. Zrobilam blad zerkajac na Wikipedie i dowiadujac sie o dalszych losach bohaterow, mimo to nadal ogladam z przyjemnoscia pochlaniajac dwa - trzy odcinki na raz. U mnie w pracy nie mam z kim powymieniac mysli jesli chodzi o dobry film, czy serial. Panowie ogladaja glupie blockbustery, a panie Twilighty, Graye i ktores z licznych seriali o wampirach, ewentualnie innych zombie. Oskar dla polskiej Idy przeszedl bez echa, ba, Oskary jako takie przeszly bez echa. Taka gmina.

Wrocilam do Anglii i zastalo mnie slonce i wiosenne temperatury, co bylo mila odmiana po lodowatych wichurach i sniegu z deszczem, jakim zegnal mnie Krakow. Jakze przyjemnie jest zalozyc wiosnny plaszcz i lekkie buty po pol roku spedzonym w puchowce i kozakach.  A juz za trzy tygodnie czeka mnie dluga majowka w Budapeszcie wraz z Dublinia. Atrakcji bedzie moc!